REBEL REBEL CZYLI RZECZ O BYCIU INNYM

    






    Całe życie byłam inna. Inna od reszty. Więc, żeby jakoś przetrwać, postanowiłam być inna od siebie. Nakładałam tysiące masek, próbowałam milionów zachowań, byle by dalej od siebie a bliżej do innych. Potrzeba bliskości i akceptacji była tak silna, że na jakiś czas pogrzebałam swoje autentyczne ja. Rezultat? Frustracja, smutek, oddzielenie. Ale może chociaż czułam się przyjęta? Otóż - NIE!  

    Lata świetlne musiały minąć żebym zrozumiała, że nikt mi tej akceptacji nie podaruję, jeśli sama nie zaakceptuje siebie. I to, że wszystkim - tym co w sobie lubię i z tym drugim, mniej lubianym obliczem. W tym procesie jednak tak bardzo skupiłam się na tym, by być w zgodzie ze sobą, że dla odmiany - całkiem zanegowałam potrzebę bycia wśród innych ludzi. Ze skrajności w skrajność. No cóż, może czasem właśnie tak wygląda proces dochodzenia do równowagi. Bycie z ludźmi, w grupie to dla mnie nowość. Do niedawna twierdziłam, że idealna grupa to ja sama, a jeśli już musi być ktoś inny to maksymalna liczba członków grupy to dwie osoby. Dziś, wiele buntów i rebelii dalej, mam już inne zdanie, bo uczę się szanować siebie i swoją inność w obecności innych ludzi. Uczę się też szanować cudzą przestrzeń, tak by ta druga, rozwieź inną osobą, nie czuła się przytłoczona moją odmiennością.  

    John Donne napisał kiedyś, że żaden człowiek nie jest wyspą. Myślę, że poniekąd to prawda, bo pomimo tego, iż na pozór różni, z odmienną florą, fauną, pogodą i klimatem to jednak mamy gdzieś w głębi wspólny mianownik. Lubię myśleć, że tak jak wszystkie wyspy pod taflą oceanu są połączonym lądem, tak i nas, ludzi pod głębią naszych niuansów jednak łączy coś, co sprawia, że jesteśmy jednym.  

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO, JEŚLI PO ŚMIERCI BÓG SPYTA NAS JAK BYŁO W NIEBIE?

WSZYSCY UMIERAMY, NIE WSZYSCY ŻYJEMY

CIERPIĘTNIK POSPOPOLITY