ZUGZWANG CZYLI SZTUKA BEZRUCHU
Jest taka
sytuacja w szachach kiedy gracz staje przed wykonaniem ruchu, o którym już z
góry wiadomo, ze doprowadzi do katastrofy. Innymi słowy trzeba wykonać jakiś
ruch bo to nasza kolej, jednak czy w tą czy w tamtą, czy tak czy inaczej, gdzie
by nie posłać swoich żołnierzy na szachownicy – zawsze będzie to porażka. Sytuacja
ta zwie się Zugzwang. Szachy to mądra gra, stąd można z góry przewidzieć konsekwencje
swoich ruchów, dlatego też gracz postawiony przed Zugzwangiem zdaje sobie świetnie
sprawę ze swojego beznadziejnego położenia. Wie dobrze, że czy wrzuci gońca na
C7, czy wieżę na G6 to nic to kompletnie nie pomoże. Jest w kleszczach a jednak
musi wykonać zgubny ruch. Bo tak jest w szachach – musi i koniec. Zugzwang.
Taki szachowy Kamikaze.
Ile razy w
życiu stajemy przed wyborem opcji, z których każda jest z góry skazana na porażkę?
Od razu, zanim nawet pomyślisz o ruchu, wiesz już, że to będzie klocek lego
wbity w twoja stopę o 4 nad ranem. Wiesz, że to beznadziejna opcja i skończy się
źle, bez względu na to, czy pójdziesz w lewo, w prawo, ukosem, w podskokach, w
skarpetach czerwonych, czy żółtych – nie ma znaczenia. Zuzwang. Porażka
murowana. I koniec. Dzięki, fajnie się grało, ale poległeś. Narka, do
następnego!
Mam dla ciebie świetną wiadomość. Życie to nie
szachy. Gramy co prawda, bardziej z sobą niż z innymi. Czasem też zdążają się
mniej lub bardziej katastrofalne Zugzwangi. Ale co bardzo ważne, w życiu, w odróżnieniu
od partii szachowej – nie musisz się ruszać! Czasami najlepszym ruchem jest właśnie
jego brak. Całkowite zatrzymanie, odmowa pójścia tam, gdzie i tak czeka
katastrofa. Tak! Tak można i nawet czasami TRZEBA zrobić!
Myślisz
pewnie teraz – tak , jasne! Fajna rada nic nie robić. Ale przecież tak się nie
da! Przecież trzeba COŚ zrobić, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej! Przecież
pozostawienie sytuacji bez akcji to chyba jakiś akt tchórzostwa. No i to cię
rozczaruję. Zupełnie nie! Wyobraź sobie, że idziesz tunelem pod ziemią, masz
przed sobą tylko jedną drogę i nagle okazuje się, że droga, która wybrałeś prowadzi
donikąd. Stajesz, krótko mówiąc, przed ściana. I koniec. Dziękujemy za
wycieczkę, fajnie, że w padłeś ale to jest wycieczka do czarnej d…y i dalej już
nie pójdziesz. Po prawej ściana, po lewej ściana i prze tobą… ściana. No i teraz
mój odważny czytelniku, który tak bardzo chcesz zdziałać w sytuacji kryzysowej,
co robisz? Walisz łbem w tą ścianę przed sobą i jeszcze najlepiej na boki - w
tę po prawej i po lewej? Drapiesz pazurami, bo może się przedrapiesz do przodu?
Kopiesz może ścianę? Bo jak pociągniesz z buta to sezam się otworzy? No nie! Bo
przecież nawet dziecko wie, że to bez sensu, że głową muru nie przebijesz i że się
tylko poharaczesz i będziesz mieć więcej powodów do płaczu niż do tej pory.
Skoro tak, to
dlaczego w życiu chcesz bić, kopać i drapać tam, gdzie już się nic nie da? Co
takiego na niebie i ziemi pokazuje ci, że coś ugrasz waląc łbem w skałę? No
możesz stracić najwyżej świadomość, co niektórym pewnie by się nawet spodobało
ale to temat na inne rozważania. Dlaczego zatem chcesz robić coś w trudnej
sytuacji, w której nie da się nic zrobić? Bo tak wypada? Bo tak trzeba? Bo jesteśmy
dorośli? Bo… (tu dopisz swoje „bo”)? Bo co? Albo inaczej – co się stanie jeśli tego
NIE zrobisz? Czy świat się zatrzyma a ludzie, którzy akurat będą na dole kuli
ziemskiej pospadają w paszcze antycznych potworów? Czy świat się skończy? Czy
masowo wymrzemy? A może tylko ty umrzesz? Ha, tutaj zaczynamy się zbliżać do czegoś
ważnego. Może i umrzesz ale tylko w pewnym sensie. Umrze jakaś część ciebie,
która twierdzi, że musi i że działanie to rozwiązanie. Ta część, która każe ci biegać
w kółko, nawet, kiedy to nic nie daje, bo tym bieganiem udowadniasz sobie i
innym, że cos próbujesz robić, że się starasz, że ci zależy. Myślisz, że tak
biegając bez sensu i tracąc tylko energie, której i tak już za wiele nie masz,
coś zyskujesz Nie zawsze. Czasem rozwianiem jest nie robienie niczego.
Nie cierpię powiedzeń
w stylu: „upadłeś – wstań”, „co cię nie zabije to cię wzmocni” i tym podobnych
bredni promujących umęczenie, wieczna walkę i tyrkę. Co cię nie zabije to na
pewno skopie ci porządnie tyłek. A jeśli upadłeś to poleż sobie. Aby
móc działać, czasami trzeba nie działać. Taka jest siła równowagi i tego nic
nie zmieni. Czasem dobrze
jest pozostać bez ruchu. Zatrzymać się. Powiedzieć STOP! Nie tylko dlatego, że
ruch nie ma sensu i sprowadzi na ciebie tylko rozmaite plagi egipskie, ale też
po to by wziąć oddech i rozejrzeć się wokoło. Bezruch to tak na prawdę jednak jest
ruch tyle, że do wewnątrz. Zamiast eksplodować – implodujesz i wszystkie swoje
działania kierujesz ku swemu wnętrzu, gdzie zazwyczaj drzemią wszystkie
odpowiedzi na wszystkie pytania. Tam mamy wmontowany przez naturę skarbiec,
czy, jeśli wolisz, system awaryjny. A dostęp do niego jest tylko od wewnątrz.
Przez działania na powierzchni za cholerę tam nie wejdziesz.
Tak więc nie
robiąc nic, robisz tak na prawdę najtrudniejszą i najważniejszą robotę. Odkrywasz
przyczyny i poznajesz nowe możliwości. Zamiast walić głową w mur uspokajasz ją,
wyciszasz, dajesz jej odpocząć a w tym czasie zamiast głowy słuchasz … serca.
Tak, Tak. Nie mędrca szkiełko i oko, jak pisał wieszcz Adam M. lecz serce. Tam
jest droga. Bo sercu nie grozi żaden Zugzwang. Ono jest. I bije miarowo. Czasem
szybciej, czasem wolniej ale zawsze JEST. I ono jest kompasem gdy jesteś w
kropce, tam jest ukryta wszelka prawda – taka tylko twoja i tylko dla ciebie.
Ale nie usłyszysz jej gdy będziesz walić łbem o ścianę, i gdy będziesz ciągle podnosić
się z upadków.
Daj sobie spokój
– na chwilę, nie na zawsze.
Daj sobie
przestrzeń i posłuchaj.
Słyszysz?
............................................................................................................................................
ROMANTYCZNOŚĆ
Adam Mickiewicz
Słuchaj, dzieweczko!Methinks, I see... Where?
- In my mind's eyes.
Shakespeare
Zdaje mi się, że widzę... gdzie?
Przed oczyma duszy mojej.
- Ona nie słucha -
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha.
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
- Ona nie słucha. -
To jak martwa opoka
Nie zwróci w stronę oka,
To strzela wkoło oczyma,
To się łzami zaleje;
Coś niby chwyta, coś niby trzyma;
Rozpłacze się i zaśmieje.
"Tyżeś to w nocy? to ty, Jasieńku!
Ach! i po śmierci kocha!
Tutaj, tutaj, pomaleńku,
Czasem usłyszy macocha!
Niech sobie słyszy, już nie ma ciebie!
Już po twoim pogrzebie!
Ty już umarłeś? Ach! ja się boję!
Czego się boję mego Jasieńka?
Ach, to on! lica twoje, oczki twoje!
Twoja biała sukienka!
I sam ty biały jak chusta,
Zimny, jakie zimne dłonie!
Tutaj połóż, tu na łonie,
Przyciśnij mnie, do ust usta!
Ach, jak tam zimno musi być w grobie!
Umarłeś! tak, dwa lata!
Weź mię, ja umrę przy tobie,
Nie lubię świata.
Źle mnie w złych ludzi tłumie,
Płaczę, a oni szydzą;
Mówię, nikt nie rozumie;
Widzę, oni nie widzą!
Śród dnia przyjdź kiedy... To może we śnie?
Nie, nie... trzymam ciebie w ręku.
Gdzie znikasz, gdzie, mój Jasieńku!
Jeszcze wcześnie, jeszcze wcześnie!
Mój Boże! kur się odzywa,
Zorza błyska w okienku.
Gdzie znikłeś? ach! stój, Jasieńku!
Ja nieszczęśliwa".
Tak się dziewczyna z kochankiem pieści,
Bieży za nim, krzyczy, pada;
Na ten upadek, na głos boleści
Skupia się ludzi gromada.
"Mówcie pacierze! - krzyczy prostota -
Tu jego dusza być musi.
Jasio być musi przy swej Karusi,
On ją kochał za żywota!"
I ja to słyszę, i ja tak wierzę,
Płaczę i mówię pacierze.
"Słuchaj, dzieweczko!" - krzyknie śród zgiełku
Starzec, i na lud zawoła:
"Ufajcie memu oku i szkiełku,
Nic tu nie widzę dokoła.
Duchy karczemnej tworem gawiedzi,
W głupstwa wywarzone kuźni.
Dziewczyna duby smalone bredzi,
A gmin rozumowi bluźni".
"Dziewczyna czuje, - odpowiadam skromnie -
A gawiedź wierzy głęboko;
Czucie i wiara silniej mówi do mnie
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce.
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Komentarze
Prześlij komentarz