NIE STRZELAĆ! TO TYLKO NEGATYWNE EMOCJE!


                                                    artwork Lauren Mortimer


Gniew, smutek, żal, zazdrość. Nasze nielubiane cienie. Każdy z nas dobrze je zna, choć najczęściej ich poszarzałe i ziejące pretensją twarze dostrzegamy u innych, podczas gdy u siebie samych staramy się tych nieproszonych gości ignorować, niczym niepomyślne wiadomości lub niemile widzianych znajomych. Może, jeśli zajmę się czymś innym to znudzą się i sobie pójdą? Mało kto chętnie przyzna się – nawet przed samym sobą – do ataków gniewu, rozdrapywania starych żali, czy zawiszczenia innym. A nawet jeśli już uda się przyznać, że tak się czujemy to w parze z naszym nielubianym odczuciem pojawia się z automatu jakiś adekwatne wytłumaczenie, które z założenia przyznaje nam prawo do odczuwania tego, czego swoim bliźnim kategorycznie zabraniamy. Oni przecież robią to z czystej złej woli, a my – z konieczności! Nie miałam innego wyjścia, Wysoki Sądzie!

Co zatem zrobić? Pracować nad tym, by te negatywne emocje stłumić w zarodku, nie pozwolić im nawet wykiełkować, wystawić ani milimetra swojego ledwie narodzonego jestestwa do słońca? Czy mają siedzieć cicho po skóra i nie ujawniać się ani jednym ruchem, nie próbować uwolnić się ani jedna nawet porą z naszego emocjonalnego ciała? Można się oczywiście o to pokusić i zamknąć wszystkich złych bohaterów tej historii w lochach na wieki. Jednak każdy, kto kiedykolwiek próbował wie dobrze, że przypomina to próbę blokowania wodospadu Niagara przy pomocy szkolnej ekierki. Zanim nawet zaczniemy już mamy świadomość nieuchronnej porażki tego zacnego aczkolwiek karkołomnego i naiwnego jednocześnie przedsięwzięcia. Tak czy inaczej, tędy czy owędy, tą czy inną szparą, pęknięciem, szczeliną, ciekła substancja smolista naszych ciemnych emocji wycieknie na zewnątrz, niczego sobie nie robiąc z naszych absurdalnych wysiłków prewencyjnych.

Co gorsza, jeśli zatamujemy je w miejscu ich naturalnego ujścia, czyli u genezy problemu, tam gdzie się narodziły, i nie pozwolimy im wypłynąć swobodnie w kierunku tej sytuacji, do której się odnoszą, zamiast zdusić się i zemrzeć zgodnie z wolą blokującego, nabiorą tylko niszczycielskiej siły wylewając się w pierwszym lepszym pęknięciu naszej zapory emocjonalnej oblewając swoim ciekłym ołowiem bogu ducha winna sąsiadkę lub sprzedawcę w pobliskim sklepiku.

Dostałeś po głowie w kolejce w supermarkecie? Szef zrugał cię cholera wie o co? W domu zamiast miłego „dzień dobry, kochanie” dostałeś obuchem w łeb? To właśnie stłumione negatywne emocje znalazły ujście – tam gdzie mogły a nie tam gdzie powinny. To jedna z magicznych mocy negatywnych emocji – mają w nosie swego odbiorcę. Nie ważne jest dla nich kto otrzyma prezent w postaci czarnego ładunku chmur burzowych. Niczym błyskawica na jasnym letnim ale już burzowym niebie, atakują bez uprzedzenia, najbliższą ofiarę, niepozornego przechodnia, kogokolwiek, byle tylko wyładować swoje napięcie. Zatem mamy ten niechciany pakunek. Nie możemy się go pozbyć upychając po kieszeniach bo wybuchnie nam w ręku. Nie da rady zakopać go pod ziemia bo i tak eksploduje. Udawanie, że nie istnieje, kompletnie nic nie da – zamkniesz drzwi, zapuka oknem. I co z tym fantem począć?

Negatywne emocje są jak nasze wewnętrzne dziecko – tyle że nie to miłe i radosne ale to wkurzone, obrażone, rozżalone lub zawistne. Ale to nadal dziecko. Trzeba z nim pogadać. Usiąść spokojnie i wysłuchać. Wysłuchać samego siebie. Zobaczyć co w tej chwili mam sobie do powiedzenie.  Jeśli czuję jakąś nieprzyjemną ciężką emocję to siadam wygodnie i słucham czego chce mnie nauczyć, co chce mi przekazać. Słucham wszystkich wyrzutów, spokojnie przyjmuje każde gorzkie słowo. Nie tamuję, nie próbuje hamować, nie zatrzymuję i broń boże – nie oceniam tego co do mnie spływa. Mogę kląć, krzyczeć, mówić czy myśleć rzeczy, których tak naprawdę nie mam na myśli ale wyrzucam je z siebie, bo wiem, że za nimi kryją się informacje o tym co się we mnie dzieje. Słucham ich więc spokojnie.

Jak to możliwe? Pozwolić wichurze szaleć a jednocześnie wsłuchiwać się ze spokojem w huczący wicher? Przecież to wszystko dzieje się w obrębie jednej osoby! Czy to schizofrenia? Nie, nie musicie się obawiać. To tylko umiejętność oddzielenia swoich emocji od swojego Ja. Bez zaprzeczania im czy oceniania. Wystarczy pozwolić sobie czuć to co czujemy ale starać się jednocześnie jak naj mniej identyfikować z tymi odczuciami. Moje emocje to nie Ja. Moje emocje to jest to, co odczuwam, to moja reakcja na rzeczywistość, to moja energia, ale – to nie jestem Ja! Dzięki temu z czasem będziecie w stanie pozwalać emocjom niezmącenie płynąć po waszym niebie, dacie im dryfować swobodnie, będziecie obserwować ich kształt i kolor ale nie będziecie się z nimi identyfikować. Będą one dla was informacją o tym jak się czujecie, co wam służy a czego nie chcecie w swoim otoczeniu. Z czym się identyfikujecie a z czym nie. Co zmienić, co poprawić i co wyrzucić.

To bardzo ważne informacje a jednocześnie jeden z najważniejszych dialogów jaki możecie prowadzić w życiu – dialog ze sobą. Ta rozmowa zasługuje na czas i uwagę. Zasługuje też na szczerość i głębokie zrozumienie. Bez oceny i odrzucenia – wszakże z sobą samym i tak spędzicie całe swoje życie, lepiej wiec wsłuchać się w to co macie sobie to powiedzenia i dogadać się ze sobą zamiast strzelać emocjami na oślep do przechodniów na ulicy lub mordować słownie bliskich. Kiedy posłuchacie w końcu na spokojnie co macie sobie do powiedzenia, kiedy przestaniecie siebie oceniać i robić sobie wyrzuty z powodu negatywnych emocji, możecie odkryć, że za tymi wszystkimi negatywnymi odczuciami, za tym cały wkurzeniem, wściekłością i żalami, kryje się całkiem fajna osoba. Osoba, która tak naprawdę nie potrzebuje wiele. Potrzebuje być wysłuchana, zaakceptowana i pokochana. Tak, pokochana przez … was samych.


To jest klucz do skorzystania z negatywnych emocji. Pokochać je. Pokochać swoją skrzywioną, zapłakaną, czerwoną ze złości twarz, pokochać wściekły wzrok przekrwionych oczu i zaciśnięte zęby. Pokochać siebie właśnie w takiej formie. Bo widać taka jest potrzebna żeby dogadać się ze swoim najlepszym i najwierniejszym przyjacielem. Z osoba, która najlepiej cię rozumie i wie o tobie najwięcej. Osobie, która nigdy cię nie opuści i zawsze będzie przy tobie. Ta osoba zawsze wie czego potrzebujesz, zna twoje najskrytsze marzenia i pragnienia, nigdy cię nie zdradzi ani nie odejdzie. Będzie przy tobie nawet jeśli wszyscy inni zdecydują się odejść, wiec warto się z ta osoba zaprzyjaźnić i poznać ja lepiej. Zwłaszcza gdy ta osoba to ty sam. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO, JEŚLI PO ŚMIERCI BÓG SPYTA NAS JAK BYŁO W NIEBIE?

CIERPIĘTNIK POSPOPOLITY

WSZYSCY UMIERAMY, NIE WSZYSCY ŻYJEMY