(nie)PRZYJAŹNI



Podobno lepiej mieć mądrego wroga niż głupiego przyjaciela.  O przyjaciołach byłoby by mi łatwo pisać – mam ich niewielu ale za to cudownych. Co jednak z wrogami?

Zacznijmy od innej strony – od wdzięczności. Wszyscy wiemy, że trzeba być wdzięcznym, dziękować co rano za dar życia bla bla bla. To jest dla wszystkich oczywiste i nawet jeśli się do tego nie stosujecie to na pewno wszyscy tą piosenkę bardzo dobrze znacie. Od dziecka mama, babcia czy ciocia uczyły was na pewno, że trzeba dziękować, być wdzięcznym za dobre uczynki innych i takowymi się za nie odpłacać. Wiecie zatem na pewno jak ważna jest wdzięczność za otrzymane dobro. A co z wdzięcznością za… rzeczy nieprzyjemne? Tak, o to właśnie mi chodzi. O ciemną stronę księżyca, o Lorda Vadera, o Cienie… czy potraficie być wdzięczni za kopniaka w tyłek?

Przyjaciół doceniać i szanować jest łatwo. Nie chcę im absolutnie umniejszać. Bez nich nie wiem gdzie i czy w ogóle bym teraz była. Ale czy zadawaliście sobie kiedykolwiek pytanie gdzie bylibyście bez swoich wrogów? Całkiem niedawno oglądałam  ciekawy dokument o iluzjonistach. Wielu różnych świetnych performerów opowiadało swojej ścieżce, o jej blaskach i cieniach. Jednak jeden z nich powiedział rzecz szczególną. Zwierzył się widzom, że przez wiele lat miał wroga – rywala, który deptał mu po piętach i nie dawał odetchnąć. Człowiek ten napsuł naszemu bohaterowi krwi do tego stopnia, że ten zmęczony ciągłym oddechem konkurencji na karku postanowił się ze swym Nemezis pogodzić. Fajna historia, pomyślicie? Miło, że pan magik postanowił zakopać topór wojenny i zrozumiał że zgoda buduje i takie tam… No właśnie niestety nie! Bohater dokumentu wyznał bowiem, że dzień w którym pogodził się ze swym rywalem był dniem w którym umarł jako iluzjonista. Stracił wszelką motywację i chęć działania. Oczywiście nadal pracował, ale zrozumiał już, że motorem jego sukcesu była chęć prześcignięcia swojego wroga, pokazania mu gdzie raki zimują. Gdy ta chęć minęła, minęła też radość tworzenia.

Nie namawiam was broń boże do szukania negatywnej motywacji. Nie jestem jej zwolenniczką i nie sądzę by była zdrowa w dużych dawkach. Jednak w małych , niczym homeopatia, wzbogaca spektrum doznań i doświadczeń i uodparnia a w wielu wypadkach motywuje jak nic innego. Sama mam taki czarny charakter w swojej historii – osobę, która zapewniła mi sporo nieprzespanych nocy, i dzięki której na własnej skórze przekonałam się co to znaczy nie móc się za żadne skarby dogadać. W tamtym konkretnym momencie oddałabym wszystko za to by ktoś, na przykład wyżej wymieniony iluzjonista, zabrała ta osobę z mojej drogim jakimś bliżej nieokreślonym magicznym sposobem. Historia trwała długo i boleśnie, jednak nie o samą historię tu chodzi ale o jej wynik. Osoba ta, tak mocno zaszła mi za skórę, że zmobilizowała mnie do diametralnych zmian w  moim życiu. Były to zmiany ogromne i …ogromnie pozytywne. Rodziły się w bólu jednak bez nich nie byłabym  w tym miejscu w którym jestem. Co więcej, nie pisałabym teraz tych słów do was gdyby nie właśnie te nieprzyjemne doświadczenia, nie tylko ze względu na to, że temat by nie istniał, ale dlatego, że moje życie na pewno wyglądało by zupełni inaczej.

Do dziś wracam pamięcią do tamtych chwil i do tamtej osoby i jestem jej bezbrzeżnie wdzięczna. Jestem wdzięczna za każdego kopniaka, za każdą łzę i za każdą nieprzespaną noc. Tak nieprzyjazna, nieprzyjemna i uprzykrzająca mi osoba przyczyniła się do mojego dobrobytu niczym cichy działający w ukryciu przyjaciel. Dała mi siłę i motywacje do tak radykalnych zmian, na jakie penie nie zdecydowałabym się drogą pokojową. Dała mi dar, który nie tylko był dla mnie wyjątkowo wartościowy. Dała mi go bezinteresownie. Bo przecież nigdy nie usłyszała ode mnie słowa podziękowania. Nigdy nikt jej za to nie pochwalił i nigdy, przenigdy, jak sadzę, nie przyszło jej do głowy jak bardzo jestem jej wdzięczna.

Kim więc są nasi wrogowie? Ukrytymi przyjaciółmi? Może?  Może mają trudniejsze od innych zadanie. Trudniejsze, bo nie dość, że nieprzyjemne to jeszcze niewdzięczne. Doceńcie ich zatem i gdy następnym razem wasz oponent znów zastawi wam samochód lub zrobi jakąś złośliwość - podziękujcie.  Nie musicie od razu rzucać się mu na szuję. Wróg to wróg, jego i nasza rola jest określona, wiec tego nie psujcie misiaczkami, uściskami czy nie daj boże, próbą pogodzenia się, ale pomiędzy jednym a drugim kopniakiem, pomiędzy razami i wymiana nieuprzejmości, podziękujcie w duchu za dar jakim jest posiadanie mądrego wroga i za cały jego wysiłek w wasz rozwój. Bądźcie wdzięczni, bo nie wiecie jaki dar waśnie otrzymujecie. Może wam nie smakować ale może też ogromnie pomóc na skale jakiej sobie nie wyobrażacie. A za pomoc zawsze należy się wdzięczność.


Ilu osobom dziś podziękujecie? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO, JEŚLI PO ŚMIERCI BÓG SPYTA NAS JAK BYŁO W NIEBIE?

WSZYSCY UMIERAMY, NIE WSZYSCY ŻYJEMY

ŻYCIE TO NIE PRÓBA GENERALNA, DZIEJE SIĘ TU I TERAZ