ROPUSZE PRZYGODY ROBINSONA CRUSOE




To nie jest tekst dla ckliwych dziewczynek lub miłośników bajek. To jest tekst dla odważnych.

             Pamiętacie bajkę o księżniczce i księciu zaklętym w ropuchę? Z czym wam się kojarzy? Mnie z dramatyczną pomyłką współczesnej kultury. Ta pozornie niewinna i wolna od stereotypów baśń straszliwie namąciła w wielu małych dziewczęcych główkach na przestrzeni ostatnich dziesięcio a może nawet stuleci. Opacznie rozumiany kontekst morału namawiał bowiem do nieskończonego oczekiwania na jakiegoś mało określonego księcia, na którego warto czekać, znosić wszelkie przeciwności losu i ogólne cierpieć – żeby się tylko doczekać. No dobrze, ale przecież nie żyjemy w średniowieczu. Nie żyjemy też - przynajmniej w ogromnej większości - w bajkach. Czy zatem ani księżniczki ani książęta już nie czekają? Czyż nie wystajemy w oknach zamków, nie wypuszczamy złotego warkocza owym oknem by nasz potencjalny luby mógł się wspiąć po naszych włosach i uratować nas od smoka. Nawiasem mówiąc każda księżniczka, która wytrzymałaby ból zawieszonego na jej włosach rycerza w pełnej zbroi moim zdaniem rozprawiłby się z każdym smokiem sama i gołymi rękami. Ale nie o tym mowa. Znam wiele księżniczek, które przez ten mit okrutnie cierpiały. Czekały na tego księcia i czekały, roniły łzy, które spływały sznurem po ścianach ich zamków karmiąc bluszcz spowijający mury ich więzienia. W międzyczasie wielu fajnych chłopaków przejeżdżało obok zamku. Machali, wołali, namawiali do wyjścia… ale nic z tego. Nie dość, że żaden nie był księciem to jeszcze wcale nie szturmował, nie zdobywał, nie mordował smoka ukrytego w sercu księżniczki. No dramat istny! Widuję czasem te księżniczki. Są smutne, zgorzkniałe i samotne. W ich niepodbitym przez żadnego przyszłego monarchę świecie wstrętny smok rozczarowania zżarł przyszłość wraz z ich twardym sercem, które najpierw i tak utonęło we łzach smutku i desperacji.

             Jest jeszcze druga kategoria księżniczek, a mianowicie te, które przeczytały bajkę dokładniej, lub czytały ja na tyle często, by zwrócić uwagę na fakt, że zanim książę mógł w ogóle wbić się w zbroje i zacząć torturować smoka, sam był … ropuchą. Ok, wszyscy już wiemy co robić? Tak! Łapać w brudnej, śmierdzącej kałuży pierwszą lepszą ropuchę i całować! Całować tak mocno i tak długo aż albo zamieni się w tego cholernego księcia albo zdechnie z przecałowania i prawdopodobnie głodu. W praktyce wygląda to tak, że ten typ księżniczki zaczaja się w krzakach i chwyta pierwszego lepszego przejeżdżającego drogą przedstawiciela płci przeciwnej po to by całowaniem i cierpliwością zamienić wyżej wymienionego w księcia z bajki. Oczywiście z własnej bajki, bo przecież nie z tej jego, w której siedzi z kolegami przy piwku i ogląda meczyk. Całują więc i całują, duszą i duszą, małe rączki zaciskają się na szyi ofiary, furia paruje z oczu i uszu…tak długo aż delikwent zmięknie i albo zamieni się w tego wymarzonego albo zejdzie z tego ( księżniczkowego ) padołu i wróci kłusem do kolegów. Nie musimy chyba sprawdzać w Google jak procentowo wyglądają wyniki jednego i drugiego, każdy łatwo zgadnie.

             No dobrze, więc co ta durna bajka w ogóle ma za morał? Może to nie morał tylko jakieś brednie bez sensu? Zabronić podawania dzieciom i będzie po sprawie? Proste rozwiązanie ale nic niestety nie wnoszące. Na pierwszym roku studiów literatury brytyjskiej przerabiałam Robinsona Crusoe. Przyszłam radośnie na pierwsze zajęcia z myślą o tym, że miło powspominam lekturę z podstawówki, w której jeden odważny pan dawał rade na wyspie, nie poddawał się i był przykładem dla innych, że człowiek oświecenia i jak to duch w narodzie i takie tam. W pierwsze 15 minut wykładu pani profesor prowadząca zajęcia zdruzgotała wszelkie moje dziecięce wyobrażenia o tej jakże zacnej. Bardzo szybko zostałam poinformowana, że Robinson to zakuty tępy monarchistyczny sługus pozbawiony szacunku dla innych kultur i religii. Nie dość, że momentalnie skolonizował wyspę i podciągnął ją pod jedyne słuszne wówczas imperium ( tu Lord Vader zapewne by dyskutował ) to jeszcze zamiast ucieszyć się z towarzystwa na wyspie i chcieć się czegoś od tubylców nauczyć – zrobił z Piętaszka służącego i narzucił mu własną znów jedyną słuszną religię. Maniak istny. Wtedy po raz pierwszy chyba świadomie na moich oczach upadł mit. Upadł i leżał sobie radośnie, bo nie ma nic piękniejszego niż roztrzaskać taką starą skorupę o ziemie by móc zajrzeć do środka i zobaczyć  jaka to niespodzianka siedzi w owej osobliwej, brzydkawej matrioszce.

             Zostając zatem w monarszych klimatach powróćmy do naszego ropuszego księcia. Co z tym fantem począć? Całować? Nie całować? Czekać? Nie czekać? To nie ma znaczenia! Dlaczego? Bo siedzicie w cholernym zamku! A żeby tego było mało otoczonym murem obronnym z pięćdziesięcioma armatami, fosą, w której pływają piranie a gdyby jakiemuś śmiałkowi jednak udało się to wszystko sforsować dostanie nagrodę w postaci kubła wrzącej smoły na głowę. Serio, chcecie faceta czy masochistę? Chcecie żeby mu na was zależało czy ma być maniakiem, który zrobi wszystko by dostać się pod wasze okno i któremu szybko załatwicie sądowy zakaz zbliżania się do siebie na 100 km. A nawet jeśli ten wymarzony przedrze się przez te wasze zasieki i nie okaże się jakimś cudem uciekinierem z zakładu psychiatrycznego, to nie rzucajcie się od razu do całowania i zmieniania faceta  z księcia w jeszcze lepszego księcia! Efekt jest taki, ze jeśli biedak nie zwieje to  zamienicie go z ropuchy w jeszcze szkaradniejsza ropuchę, która w dodatku was znienawidzi. Jeśli wam się podoba tak, jak jest to znaczy, że… wam się podoba. I kropka. Ludzie się nie zmieniają, chyba że sami chcą, albo podczas tortur. Wybierzcie sobie co wolicie.   Poza tym pozostaje najważniejsze w tym wszystkim pytanie. Czy chciałybyście by wasz oblubieniec zaczął zmieniać was? No a dlaczego nie? Skoro wy możecie to oni nie? Aaaa … zapomniałam, przecież wy jesteście idealne. Wy księżniczki, oni ropuchy. Wy Robinsonowie, oni Piętaszki. Ach, teraz wszystko jasne!

             Dziewczyny i chłopaki, przestańcie wierzyć w bajki!  Dajcie smokowi wychodne, włóżcie koronę do kieszeni i wyjdźcie z zamku cieszyć się życiem. Zobaczcie co jest dookoła, jak wygląda świat. Odetchnijcie powietrzem, poczujcie dotyk wiatru na skórze i słońce na twarzy. Odkryjcie świat w sobie i na zewnątrz  i pokochajcie go! Bo jeśli świat wam się nie podoba to czy z księciem czy bez będzie tak samo beznadziejnie. Jeśli nie polubicie siebie to żaden książę i żadna księżniczka nie pokocha was za was! To wasze zadanie i tylko wy możecie to zrobić! Odczepcie się od samych siebie, a może wtedy odczepicie się od innych! Dajcie sobie i innym żyć! Dajcie sobie przestrzeń do oddechu, do radości, do życia! Podarujcie ją też wszystkim księciom i ropuchom świata. A kiedy się to stanie to tylko wtedy warto dzielić taki świat z kimś innym.  Uwierzcie mi,  cierpienie we dwójkę wcale nie jest fajniejsze, jest go tylko dwa razy więcej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

CO, JEŚLI PO ŚMIERCI BÓG SPYTA NAS JAK BYŁO W NIEBIE?

WSZYSCY UMIERAMY, NIE WSZYSCY ŻYJEMY

ŻYCIE TO NIE PRÓBA GENERALNA, DZIEJE SIĘ TU I TERAZ